Przyzwyczajałam moją rodzinę do mojego wyglądu przez jakieś 20 lat. Stąd też nabijają się ze mnie odkąd przeszłam na dietę.
Na każdy niemal produkt spożywczy patrzę teraz spod byka i wszystko wydaje mi się zbyt podejrzane i zbyt naładowane tłuszczem i węglowodanami. Są dwie możliwości - to jakaś faza, którą przechodzi każdy, kto się odchudza, albo mam poważny problem :)
Nie byłam dziś zadowolona z ubytku mojej wagi i oświadczyłam mojej mamie, że muszę mieć bardziej restrykcyjną dietę, na co ona odparła "no tak, wacik na śniadanie, wacik na obiad a kolacji lepiej nie, bo się upasiesz".
Już służę wyjaśnieniem: jakiś czas temu w mediach (czy to na pudelku czy gdzieś w telewizji) zrobiło się dość głośno o technikach odchudzania stosowanych przez modelki, które by nie chodzić z pustym żołądkiem połykały waciki nasączone sokiem pomarańczowym (tu o tym piszą). Jest to oczywiście przerażające, ale moja mama uważa, że moją dietę proteinową zaostrzyć można tylko zmieniając ją na wacikową. No cóż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz