A nie! zapięłam się w kurtki, które kiedyś były stanowczo za małe. Jedną z nich moja mama określała zawsze mianem "bolerka" bo według niej zasłaniała mi jedynie ramiona. Powiem wam, że nie było tak strasznie, ale nie nosiłam jej zapiętej raczej :) Druga kurtka typowo wiosenna, granatowa. Wyglądam w niej teraz całkiem fajnie.
Mały update kulinarny. Kasia (http://www.kathrinjot.pl/) poprosiła mnie o kilka słów o tym czym się odżywiam. Zrobiłam zatem zdjęcie mojego dzisiejszego obiadu.
Nie dałam rady całego na raz, całe szczęście szaszłyki wcale źle się nie przechowują, także będzie na jutro.
Szaszłyk z piersi kurczaka (męczę kurczaka do znudzenia... względnie długo mogę tolerować dość monotonne menu) kawałki pieczarek i plasterki cebuli. Upieczone "na sucho" w małym naczyniu w piekarniku. Nie pamiętam jak długo i jaka temperatura. Zazwyczaj gotuję "aż się zrobi".
Sałata to garść mixu sałat z Biedronki, kawałki pomidora i ogórków konserwowych. Doprawiłam czosnkiem, solą, i szczyptą jakiegoś fixu do sałat - roztrzepałam to w odrobinie wody udając, że to vinegret. Było super + niesamowicie się najadłam. Poszłam później na spacer, żeby trochę zmęczyć ten obiad a poza tym pogoda była rewelacyjna!
Zaraz będzie 20kg...